Parzona, z ekspresu ciśnieniowego, z ekspresu przelewowego, z kapsułek, z dripa, z chemexa, z aeropresu.. i długo można by było jeszcze wymieniać..
Jest wiele sposobów przygotowywania naparu z owoców kawowca. Tak właśnie, z owoców, to co nazywamy kawą, to są właśnie pestki wiśni kawowca.

Ale o tym w osobnym poście.. bo temat jest długi i szeroki.
Każdy z nas pije kawę.. no prawie każdy, ale za tych co nie piją, limit wypijają Ci którzy piją jej więcej, niż przeciętni śmiertelnicy. Mamy swoje ulubione mieszanki i gatunki kawy, do których lubimy wracać – na ile to możliwe, bo jednak kawa jest sezonowa, jak to owoce mają w zwyczaju, i z czasem kończą się ziarna ze zbioru i nigdy już nie będzie takich samych – ale jednak pewne regiony, w których rośnie kawa, nadają owocom pewnych charakterystycznych nut smakowych.
Nuty smakowe to jest też bardzo obszerny temat, który z pewnością niedługo poruszę i będzie mu poświęcony cały post, ale na początek trzeba wiedzieć że są to naturalnie występujące w ziarnach wypalonej kawy, wyczuwalne smaki i aromaty które, przywodzą nam na myśl charakterystyczne i oczywiste smaki znane nam z owoców i nie tylko..
Ale chwila chwila.. czy tak był od początku, czy od zawsze wiedziałem, jaką kawę piję, jakie ma nuty smakowe, i na jaką mam ochotę akurat teraz? Oczywiście że nie… smaku uczymy się, tak samo jak ładnego pisania, dlatego też najlepiej smakują nam obiady u mamy, bo właśnie od niej uczyliśmy się smaku. Tak samo z kawą, na początku możemy wyczuć, że z pewnością podany nam ciemny napar to… KAWA… a później coś więcej.
W moim przypadku wyglądało to tak że trafiłem na kawiarnię specjality i powiedziano mi, że kawa ma wiele odmian, a co za tym idzie, smaków i aromatów, później dowiedziałem się, że żeby je rozróżnić kawa musi być też odpowiednio przygotowana w palarni, a nawet już wcześniej na plantacji, żeby te różnice można było zauważyć… a jak by tego wszystkiego było mało, to smak, i czy coś jest.. dobre… czy wręcz przeciwnie, jest odczuciem zupełnie subiektywnym..?
Więc znów wszystko zaczęło się od początku, musiałem nauczyć się, co jest pożądane w aromacie kawy, a co nie, i wtedy dopiero stwierdzić, które kawy lubię i za co, a które raczej omijam szerokim łukiem… dlaczego my tak bardzo lubimy komplikować sobie życie, jakby nie można było po prostu zmielić pierwszego ziarna z brzegu i zalać gorącą wodą? a tu trzeba mierzyć czas.. sprawdzać temperaturę.. gramaturę.. grubość mielenia..
Z początku wydaje się to przerażające, ale postaram się Wam pomóc się z tym zapoznać krok po kroku, i może docenicie równie bardzo jak ja, rytuał, którym jest parzenie kawy, i wybierzecie swoją ulubioną.. ze sklepu czy bezpośrednio z palarni.. świadomie i bez względu na to co mówią inni, bo jak mówi przysłowie „nie to ładne co ładne, ale co się komu podoba”..
Trzymajcie się ciepło, do następnego!
PS. Pierwsze koty za płoty, nigdy nic nie pisałem do publicznego odbioru, najwyżej dla moich baristów, mam nadzieję że jest to składne i zrozumiałe, wszelkie uwagi i wskazówki chętnie przyjmę w komentarzach, postaram się do nich odnieść, i będę się doskonalił żeby się nam dobrze współpracowało 😀